Wednesday, May 22, 2013

Hairdreams standard - metoda z selektorem - część druga


Część pierwsza tutaj: http://opiniediav.blogspot.fr/2012/12/hairdreams-standard-metoda-z-selektorem.html

W skrócie: 
W połowie listopada doczepiłam sobie włosy Hairdreams, metodą z selektorem. Kolor 00, długość 40cm, 100 pasemek. Nosiłam je aż do początku kwietnia, czyli łącznie cztery i pół miesiąca. Teoretycznie, zgodnie z materiałami Hairdreams, włosy można nosić nawet do pięciu-sześciu miesięcy, ale ja chyba aż tak długiego czasu nie polecam :). Szczegóły za chwilę.


Dostaję masę pytań, w mailach i nie tylko, na temat zniszczeń spowodowanych doczepianiem włosów. Czy doczepianie, przedłużanie niszczy włosy? Zaraz na te pytania odpowiem.

Jak widać poniżej, nawet po tak długim czasie noszenia doczepianych włosów (przypominam, cztery i pół miesiąca!) - łączeń nie widać (włosy na zdjęciach nie są uczesane, tylko po prostu "machnięte" ręką ;), żeby było widać ich naturalny stan): 




Włosy sporo przez ten czas odrosły, około 5-6cm i wszystko generalnie byłoby super, gdyby nie to, że o pewne rzeczy nie zadbałam. Co niszczy włosy? Nie samo doczepianie. Nawet nie łączenia, bo to według mnie nie miało absolutnie żadnego wpływu na moje włosy. No i przede wszystkim - co właściwie rozumiemy pod pojęciem "zniszczenie" włosów? W moim przypadku nastąpiło ich przerzedzenie. Zaraz wytłumaczę dlaczego oraz jak tego uniknąć...


Jak widać na zdjęciu poniżej - włosy spooooro urosły, łączenia były naprawdę nisko:


Przyjrzyjcie się dokładnie pasemkom oraz włosom dookoła:




Widzicie krótkie włoski? Widzicie "kołtunik" nad łączeniem moich włosów z Hairdreams? Spójrzcie jeszcze tutaj, kilka pasemek jakimś cudem splątało się ze sobą, nie wiem dlaczego (zwróćcie uwagę również na "kołtunik" tudzież "sfilcowanie" nad łączeniami - w tych przypadkach sporo dłuższe niż na poprzednich zdjęciach:




Teraz: są dwie główne przyczyny tego, że po zdjęciu doczepianych pasemek zamarłam i zapragnęłam zapłakać "gdzie są moje włooooosy" :P.

1. Bawienie się włosami (i przerywanie ich niechcący, tudzież próby "wyciągania" ich z pasemek, co również skutkuje przerywaniem włosa w pewnym momencie), przerywanie ich niechcący podczas przeczesywania włosów palcami, używanie złej szczotki, co doprowadzało do przerywania włosów...

Najważniejsze: jeśli wkładacie palce we włosy - NIE PRZERYWAJCIE włosków z pasemek, do których przyczepione są Hairddreams, bo pozbawiacie się własnych włosów. Do czesania używajcie najlepiej szczotki Hairdreams - wygląda jakby była zrobiona z twardego włosia, z którego w niektórych miejscach wychodzą plastikowe, twardsze i dłuższe włoski. Myślę, że nadają się też inne szczotki, które są głównie z włosia - te, które wyglądają jak plastikowe jeże - odpadają, wchodzą we włosy, na których trzymają się łączenia, obciążają łączenia, łatwo przerywają włosy. Jeśli czeszecie taką szczotką, to tylko włosy pod łączeniami i to trzymając włosy na łączeniach, żeby ich nie ciągnąć.

2. Filcowanie się włosów, które zostały przerwane tudzież tych, które samoistnie wypadły.

W paszporcie Hairdreams, w uwagach dotyczących pielęgnacji (nie mam go przy sobie, więc nie mogę zacytować) - napisane jest, że bardzo ważne jest regularne przycinanie włosków, które wypadły, ale złapane są wciąż w łączenia z Hairdreams. Ja o to nie zadbałam - podczas całego czasu noszenia Hairdreams nie było mnie w Polsce, nie chodziłam na wizyty do fryzjera, nie podcinałam ich. Z biegiem czasu wypadające włosy miały coraz dłuższe końcówki, co naturalne, ale im były dłuższe tym bardziej się filcowały. W moim przypadku dodatkowo niechcący pomogłam im w filcowaniu się - bo nie zmieniłam sposób mycia włosów - zawsze trochę targałam włosy podczas mycia i tak też robiłam w czasie noszenia Hairdreams, a to błąd. Szampon należy nakładać delikatnie, od góry do doły, bez zbędnego tarmoszenia czy też targania włosów. Jak najbardziej delikatnie. To samo z ręcznikiem - nie trzemy włosów, absolutnie, jedynie bardzo delikatnie dociskamy i już. Nie targamy. ( Mądry Polak po szkodzie ;), ale teraz już jestem grzeczna i bardzo o to wszystko dbam.)

Sfilcowane kosmyki po czterech miesiącach noszenia, widać też pourywane i "wypadnięte" włosy:




Dlaczego i w jaki sposób "filcowanie" niszczy włosy? Kiedy je niszczy? Podczas zdejmowania, a dokładniej rzecz biorąc - podczas rozczesywania. Samo zdejmowanie jest bardzo proste i szybkie - pani fryzjer psika jakąś tajemniczą miksturą, następnie delikatnie zgniata łączenie, po czym je zgrabnie i z łatwością ściąga, trzymając włosy klientki, żeby podczas zdejmowania ich nie wyrwać. Gorzej z rozczesywaniem sfilcowanych włosów. Nie dość, że trwa długo, to jeszcze na dodatek sporo włosów się przy tym rwie :/ U mnie całość zdejmowania trwała jakieś dwie godziny, w tym samo ściąganie pasemek - około 20 minut. Reszta to rozczesywanie, aż słyszałam trzask pękających włosów....  A gdy po zdjęciu pasemek wzięłam do ręki swoje włosy to zamarłam. Przy samej skórze normalna ilość włosów, ale sporo z nich tylko o długości 5-6cm, czyli tyle, ile miały włoski do sfilcowanych kawałków... Myślę, że podczas rozczesywania, a także podczas tych czterech i pół miesiąca noszenia - kiedy niechcący je przerywałam, wkładając palce we włosy - jakieś 30% moich włosów uległo połamaniu. Reszta ładnie urosła, ale co z tego, na gęstości sporo straciły. Moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina, teraz już dbam o nie dużo bardziej....

Bo oczywiście, od razu założyłam włosy ponownie, dalej je uwielbiam :)


Aktualnie noszę włosy już prawie dwa miesiące, włosy już urosły ponad 2cm (używam Vichy i biorę Skrzypowitę, włosy rosną dość szybko). Bardzo staram się nie przerywać włosów, również bardzo delikatnie je myję, suszę i czeszę. Ciężko mi się pozbyć nawyku bawienia się włosami, w konsekwencji czego niechcący wyciągnęłam sobie jedno pasemko, ale dzięki temu może zobaczyć różnice w stosunku do poprzednich wyciągniętych pasemek (wyżej). O, jaką różnicę sprawia odpowiednia pielęgnacja: (aczkolwiek dalej nie przycinam włosów, które wypadły, a wciąż są złapane w łączenia, bowiem znowu jestem za granicą, byłam w Polsce tylko w okolicy Wielkanocy) - brak jakiegokolwiek sfilcowania, zdecydowanie mniejsza ilość urwanych włosów:


Założone ponownie włosy są w perfekcyjnej linii - nie mogę już zrobić dwóch kucyków - ale tym razem nie prosiłam o takie założenie, żebym mogła, więc jest ok. Tutaj włosy od razu po założeniu:



I jeszcze wygląd całościowy (znowu są to włosy nieuczesane, ale chciałam pokazać jak wyglądają naturalnie, bez żadnych stylizacji):


Tym razem spróbuję je zdjąć po krótszym czasie niż cztery i pół miesiąca. Aczkolwiek, chyba nie będę zakładała kolejnych na lato, bo przyznam szczerze, że już mi w nich gorąco i w sumie prawie cały czas je spinam ;), więc chyba spróbuję je zdjąć pod koniec czerwca (czyli po trzech miesiącach) i założę ponownie jesienią :). A w międzyczasie, na jakieś większe wyjścia - pozostaną mi doczepiane.pl, gdzie właśnie zamówiłam paczuszkę :). 


No comments:

Post a Comment